#7 – Kto nie lubi cudów?

Tak bardzo nie wiedziałam co napisać…

Potrzebowałam kilku miesięcy i kolejnej ciąży, żeby pisać dalej. Nie wiem dlaczego, nie rozumiem, nie umiem wyjaśnić. Przecież ja opisuje jedynie to co nam się przytrafiło, a teraz miał być rozdział o tym jak to było kiedy Dorcia w końcu była z nami w domu. Sama radość, szczęście, ten wyczekiwany moment, ale dla mnie przepaść bo niby co ja mam napisać ?

W życiu jest tak i ja się do tego już przyzwyczaiłam, choć sprawiało mi to kiedyś chyba największą trudność, że wszystko ma swój czas. Jeśli nie teraz to znaczy, że Bóg (dla mnie) dla innych wszechświat, ma inny plan. To najwidoczniej nie ten moment. To może być dla kogoś wymówka bo mi się nie chce, bo ktoś nie ma weny, nie ma siły, nie ma motywacji, a musi. Ale ja nie muszę, nic się nie stanie jak tego nie napiszę, to nie jest blog na którym zarabiam, nie gonią mnie terminy. Jedyne co wierci mi dziurę w brzuchu to to, że Wy czekacie na ten wpis, że się z nami zżyliście i że chcecie nas bardziej poznać. Dlatego wiem że powinnam w końcu wziąć się za pisanie. Kiedyś malowałam, dużo malowałam, sprawiało mi to przyjemność, było to źródłem mojej satysfakcji. Miałam dużo czasu, mogłam się temu poświecić, teraz jak słyszę od kogoś, że już nie maluje, że talent marnuje, a mogłabym to czy tamto to mnie za przeproszeniem strzela. Nie ważne tłumaczenia, nie mam weny, nie mam czasu, wiem, że mi nie wyjdzie, wiem, że będę niezadowolona. Inni wiedzą lepiej choć sami tego nie doświadczają. Za każdym razem jak zaczynałam pisać kończyło się na tym, że był to smutny tekst, o moim żalu, niezadowoleniu. Chciałam wyrzucić z siebie to czego nie powiedziałam kiedy coś mi się nie podobało. Wiecznie byłam rozczarowana tym co napisałam. Ale chyba muszę z siebie to wyrzucić bo nigdy nie napisze tego posta 😜 tak więc:


Pojechaliśmy po Dorotkę do szpitala. Czekała na nas cała ekipa lekarzy i położnych, którzy Dorką się zajmowali jak własną córeczką. Cieszyłam się bardzo ale nie pamiętam, żebym czuła jakieś większe podniecenie niż przy normalnym wyjściu z noworodkiem ze szpitala. Chciałam mieć to za sobą i być ju po prostu w domu. Dorka była cudownym dzieckiem, idealnym, takim jakie chcieliby wszyscy rodzice. Spała bez problemu, jadła bez problemu, była ciekawa, rozglądała się, uśmiechała się, uwielbiała być przytulana ale nie wpadała w histerie jak trzeba było ją na chwile odłożyć. Heniutek okazał się być nieprawdopodobnie dojrzały przy Dorci. Starszy braciszek. Jeśli usłyszał, że Dorka płacze od razu dawał znać i patrzył czekając aż ktoś z nas do niej podejdzie, wtedy mógł się dalej bawić. W ogóle nie zauważyliśmy na początku żadnych objawów zazdrości, niepokoju, zmiany u Henia. Wszystko było idealnie. Byliśmy tak zorganizowani, że mogliśmy śmiało powiedzieć, że mamy teraz więcej czasu niż wcześniej. Odeszły nam zmartwienia związane z adopcją, z odwiedzinami Dorki w szpitalu, z niepokojem. Rodzina i najbliżsi znajomi przyjeżdżali poznać Dorkę ale uprzedzaliśmy ich, że nie chcemy jakichś szumnych akcji bo Dorcia potrzebuje czasu i spokoju. Dla niej to jest duża zmiana i nie chcemy żeby się stresowała dodatkowo. Większość osób pokochała Dorotkę od samego początku i traktowali ja jak naszą rodzoną córeczkę. Oczywiście były też osoby, które nie mogły sobie bardzo długo poradzić z tą sytuacją i traktowały Dorcie jakby jej nie było. Jakby jej nie widzieli. Jakby dla nich nie istniała. Nie patrzyli, nie dotykali. Był Henio i tylko Henio. To mnie bolało, bardzo. Było niezrozumiałe i wywoływało złość. Myślałam, że jak zobaczą, że to nie wymysł tylko prawdziwa maleńka, piękna istotka to coś w nich pęknie, ale się myliłam. Teraz z perspektywy czasu staram się inaczej na to patrzeć, choć pojawiają się momenty kiedy wracam do tych chwil i jestem zła. Bardzo zaskoczyła mnie reakcja mojej mamy. U nas jakoś tak w rodzinie jest, że moje rodzeństwo, kuzynostwo, wszyscy chcą mieć dzieci, nie jedno, nie 2, tylko więcej. Nie ma czegoś takiego, że trójka to już patologia, bo lepiej mieć maksymalnie dwójkę, żeby im „godne” życie zapewnić 😁 Moja mama będzie miała niedługo 13 wnuków, to dużo jak na jej wiek i te czasy. Wiedziałam, że będzie Dorkę kochała jak każdego innego i nawet jeśli miałaby jakieś obawy to tego nie powie. Nie brałam pod uwagę, że mogłaby jakoś Dorcie darzyć mniejszym uczuciem. Sama natomiast kiedyś mi powiedziała, że ona takie obawy miała. Nie wiedziała czy będzie potrafiła ją pokochać, bo to obce dziecko. Zdaje sobie sprawę i wiem, że wiele osób tak ma. Swoje dzieci kocha ale do obcych, nawet tych z rodziny chociażby chciał to nie potrafi, nie umie. Są tacy którzy nie chcą, bo feee, beeee, nie wiadomo kim rodzice byli, nie wiadomo jakie geny, w ogóle nic nie wiadomo, czy się np. jak dotkniesz to „sierotyzmem” nie zarazisz 🤦‍♀️ Moja mama bardzo mnie wtedy zaskoczyła po pierwsze dlatego że ona raczej do osób wylewnych i takich co o swoich emocjach i uczuciach mówią raczej nie należy, a po drugie dlatego że powiedziała, że jak tylko zobaczyła Dorkę to tak jak Wojtek, od razu się zakochała i nie myślała już o tym, że ona nie „nasza”. To było piękne. To było mi bardzo potrzebne. Dorka jest jej oczkiem w głowie. Byłam wtedy w 5 miesiącu ciąży, czułam się bardzo dobrze, miałam energię, robiło się coraz cieplej, wszystko się układało. Byliśmy szczęśliwi.

Pewnego (nie)zwyczajnego dnia Wojtek usypiał Dorcie trzymając ja w sypialni na rękach. Zasnęła, ale jej nie odłożył tylko siedział sobie tak z nią i przytulał. Nie pamiętam co się wydarzyło, ale przyszedł do nas, czyli do mnie i Henia i ja wtedy przejęłam Dorcie, która po chwili przestała oddychać. Przez chwile myślałam, że się zakrztusiła ale to trwało zbyt długo. Wojtek pobiegł po naszą sąsiadkę, która jest pulmunologiem. Próbowaliśmy ją razem odśluzować mając nadzieję, że to pomoże, niestety Dorcia była w coraz gorszym stanie i nie mogła złapać oddechu. Wojtek podjął decyzję, że jedziemy do szpitala. Postanowiliśmy szybko jechać do szpitala bo wiedzieliśmy, że na pewno dojedziemy szybciej my niż karetka do nas. Mama Wojtka wzięła Henia, a my tak jak staliśmy wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do Poznania. Po drodze Wojtek prawie przejechał dwa psy jakiejś pani która szła na spacer i która baaardzo się zdenerwowała za co przepraszamy. Jeśli Pani to kiedyś przeczyta mam nadzieje, że zrozumie, że to wyjątkowa sytuacja była. Przejechaliśmy krzyżówki na czerwonym świetle byleby jak najszybciej znaleźć się w szpitalu. Ja umierałam razem z Dorcią! Kiedy już dotarliśmy i Dorkę szybko przejęli lekarze nadal nie mogłam się uspokoić, nie umiałam wyjaśnić jak to się stało. Przecież niczym się nie zaksztusiła, nic nie połknęła, wszystko było dobrze i nagle zaczęła się dusić. Bałam się, że mi nie uwierzą, a Dorcia wtedy formalnie nie była jeszcze naszą córką. Wedle prawa byliśmy dla niej obcymi ludźmi. Na szczęście Wojtek wychodząc z domu wziął teczkę z dokumentami gdzie mieliśmy pismo, że sąd przyznał nam Dorcie pod tymczasową opiekę. Nie wiedziałam co się dzieje. To była sobota. A dokładnie Wielka Sobota wieczór. Dorcia miała 3 miesiące. Zostałyśmy w szpitalu. Jej stan był ciężki i nikt nie widział co tak naprawdę jej jest. Dyżur miała młoda Pani lekarz, która była przestraszona nie mniej niż my. Pamiętam, że przyszła “ratować” ją starsza pani doktor z innego oddziału. Wtedy usłyszeliśmy to zdanie, które słyszy się w filmach – “Najbliższe godziny będą decydujące, proszę być gotowym na wszystko”. Spędziłam wtedy pierwszą noc na fotelu przy łóżku z tym wiecznie pikającym sprzętem podłączonym do mojej Kruszynki. Oczywiście spać nie mogłam ze stresu, hałasu i niewygody. Za każdym razem jak usłyszałam jakiś inny dźwięk stawałam na równe nogi i bałam się, że coś się dzieje. Okazało się, że Dorcia ma zapalenie płuc. Przyszła do mnie starsza pani Doktor i zapytała jakie Dorotka miała symptomy i dlaczego nic nie zauważyłam. Tłumaczyłam, że żadnych nie miała, ale potraktowała mnie jak bardzo nieodpowiedzialną matkę i zadała mi pytanie czy mam inne dzieci i czy wiem jak u dzieci objawiają się różne choroby. Ja oczywiście cały czas będąc w szpitalu z Dorcią i patrząc na nią jak się meczy zastanawiałam się jak to możliwe, że kompletnie nic nie zauważyłam. Czy coś przeoczyłam, czy to moja wina. A ten stary babsztyl 😁 wmówił mi to jeszcze bardziej… dopiero po kilku dniach przyjaciółka, która jest neonatologiem, wytłumaczyła mi, że najczęściej pierwszym objawem zapalenia oskrzelików u takich malutkich dzieci jest duszenie się i może to nastąpić nagle. Trochę mnie to uspokoiło. ale myślę, że dopiero teraz tak na prawdę zdaje sobie sprawę z tego, że to nie moja wina. Zostałyśmy z Dorotką 10 dni w szpitalu.

To był dla mnie bardzo trudny czas. Heniutek miał niewiele ponad rok. Był do mnie bardzo przywiązany. To ja z nim spałam, ja go karmiłam, ja z nim spędzałam do tej pory całe dnie odkąd się urodził. W jego małym świecie bardzo dużo się zmieniło. Pojawiła się nagle młodsza siostra i po miesiącu mama z siostrą zniknęły i tata przejął wszystkie obowiązki w domu. Do tego dokładnie w tym czasie wypadał pierwszy intensywny turnus rehabilitacyjny Henia. Te wszystkie rzeczy u Heniutka spowodowały regres w jedzeniu. Ale o tym za chwilę. Ze względu na ciążę dostałam w szpitalu łóżko, tak żebym mogła się położyć w nocy. Co prawda dziecięce i nawet ja, a jestem niska, nie mogłam wyprostować nóg, ale było ono zbawieniem. Kilka razy przyjechał Wojtek albo moja siostra żeby mnie zmienić i żebym mogła coś zjeść albo się wykąpać, pojechać do domu po czyste ubrania, cokolwiek. Ale było mi bardzo ciężko zostawić Dorcie pod opieką kogoś innego. Ja wiedziałam jak ją trzymać kiedy przyjdą pobierać krew, od śluzować czy zmienić kroplówkę. Ja wiedziałam jak ją uspokoić. Wychodziłam jedynie na chwilkę. Raz na korytarzu usłyszałam jak jedna mama mówi do pielęgniarek, że ona chce jechać do centrum zjeść sobie jakiś obiad w restauracji i nie będzie jej trzy godziny więc niech czasem tam zajrzą do jej dziecka. Mi się nogi ugięły. Do tej pory nie potrafię się z tego otrząsnąć. Niby tylko trzy godziny i ja rozumiem wszystko, ale ja jak szłam po kawę do automatu to pędem, żeby tylko Dorka nie obudziła się w tym czasie i nie przestraszyła, że jest sama. Po 10 dniach wróciłyśmy do domu. To było 10 dni. Nie wyobrażam sobie co muszą czuć rodzice którzy spędzają z dziećmi w szpitalach miesiące, mając w domu jeszcze pozostałe dzieci. Heniutek podczas naszej nieobecności nie zachowywał się jakoś specjalnie inaczej. Rano rozglądał się w łóżku i mnie szukał, ale poza tym Wojtek starał się żeby jak najmniej odczuł moja nieobecność. Na turnusie zrobił duże postępy, wszyscy go chwalili. Dopiero po naszym powrocie do domu, dokładnie to po kilku dniach, jak już emocje opadły i wróciliśmy do codzienności, kiedy wydawało się, że już zaczęliśmy normalnie żyć. Wtedy Heniek przestał jeść. Przez 2-3 dni nie jadł kompletnie nic. Wszystko wywoływało u niego wymioty. Potem wypijał tylko mleko z butelki które tak samo zaraz po wypiciu zwracał dwoma chlustami calusieńkie. Nie było mowy o jedzeniu łyżeczką. Na sam widok łyżeczki wywoływał wymioty. Mleko wcześniej dostawał tylko w nocy. W ciągu dni jadł wszystko co dostawał i uwielbiał jeść. Przekonał się po jakimś czasie do picia z butelki i tylko taką formę jedzenia przyjmował. Trwało to długo, bardzo długo. Od psychologa dowiedzieliśmy się, że najprawdopodobniej tak odreagowuje to wszystko co wydarzyło się w jego małym świecie i potrzebuje teraz czasu, żeby oczywiście nie zmuszać do jedzenia, że nadejdzie ten czas, żeby się bardzo nie martwić. Pomogła nam w tym Dorcia. Kiedy zaczęliśmy rozszerzać jej dietę i kiedy ona zaczęła jeść, Heniutek najpierw się przyglądał bo zawsze sadzałam ich razem. Potem zjadał jedną łyżeczkę dziennie, po tygodniu dwie 😜 i tak doszliśmy do tego, że w ogóle je. Nie jest jeszcze tak jakbyśmy sobie tego życzyli, tak jak było wcześniej, ale nasz synek je 😁 raz lepiej raz gorzej ale wychudzony nie jest. W międzyczasie założyłam konto dzieciaki_cudaki na Instagramie na którym chciałam pokazać, że dzieci z Zespołem Downa to nie koniec świata, że rozwijają się wolniej, wyglądają trochę inaczej ale, że to nadal dzieci. Dzieci które chcą tak samo żyć jak inni… resztę już znacie. Miesiąc później urodziłam ze strachem i bólem takim, że obiecywałam sobie, ze to ostatni raz, naszego Bogutka. “Boga” który domaga się najwięcej uwagi, czułości i jedzenia… on się ogólnie domaga 😁 kocham moje dzieci nad życie. Jestem czasami bardzo zmęczona ale za nic nie cofnęłabym czasu. Dzieci to cud, a kto nie lubi cudów?

https://www.instagram.com/dzieciaki_cudaki/

100 komentarzy

Jesteście wielcy. Uwielbiam was odkąd na was trafiłam. Dorka jest piękna, pokazuję ją wszystkim z kim mam okazję o was pogadać. Jesteście cudowną rodziną i jestem pod mega wrażeniem, że zdecydowaliście się na jeszcze jedno dziecko, Ja przy jednym wymiękam 😉 róbcie dalej swoje a Ja będę was oglądać z uśmiechem na Twarzy

Piękne. Troszkę płakusiałam że wzruszenia podczas czytania. Buziaki dla Was. Jesteście szalenie niesamowici😉

Cudowny tekst 😊 aż się łezka w oku zakręciła jak to czytałam 😊 czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg historii 😁 całuję cudaki 😚😚

Uwielbiam takie cuda😊 Dzieci to największe szczęście 😊 Żałuję tylko że już nie mogę mieć więcej tych “cudów”

Izo, łączę się w bólu, mam troje dzieci, w tym Synek w niebie.
Bardzo pragnę powiększenia rodziny,
ale widać tak już jest na tym łez padole, w wieku 28 lat rak jajnika
Tak to jest, ze jedni mordują a inni t ęsknią za poczętym życiem nienarodzonym.

Co za historia… ale przeszlaś/przeszliście dużo.. tez bylam kilka dni z dzieckiem w szpitalu wiem jakie sa odczucia wtedy..
Jesrem super kobieta wspaniałą matką życzę Ci sily i wszytko o czym marzysz! A dla dzieciaków moc uścisków. Smiech Henia jest zarazliwy 😉

Też sobie nie wyobrażam, jak można dziecko samo zostawić w szpitalu i wyjść. Wiadomo – są różne sytuacje, ale ja np. spędziłam kilka godzin bez jedzenia, bo nie chciałam synka z pielęgniarkami zostawić, a mąż mógł przyjechać dopiero po pracy…

A może ta kobieta jest sama, całkiem sama i nie ma nikogo kto mógłby ją zastąpić przy łóżku dziecka? Może jej też jest z tym ciężko, ma wyrzuty sumienia i nie potrzeba jej takich ocen? A może dla własnego zdrowia psychicznego może MUSIAŁA wyjść właśnie wtedy i pobyć sama? Po co te oceny?

Po co Pani takie dziecko?Ludzie którzy zadajecie jej takie pytanie to żal mi was naprawdę mi was żal.Wy nie wiecie co to miłość ,co to miłość bezwarunkowa.Kiedys mój tata powiedział po co to takie urodzić i wtedy pomyślałam jak ja mogę być twoja córka bo dla mnie to nie ma znaczenia tak bym kochała.

Podziwiam bardzo was. Ja mam trzech synów 10,8 lat i najmłodszy ma 1,5 roku i jestem wykończona. A u was same maluchy i jeszcze będzie kolejny… dzieciaki to cud i mimo zmęczenia jestem teraz najszczęśliwsza. Najmłodszy uwielbia cudaki przesyła im codziennie całusy.

Chciałam tylko powiedzieć, że jesteście cudowni!! Serduszko się raduje, gdy czytam tego bloga, czy przeglądam profil na Instagramie. Mam brata z zespołem Downa, kocham go nad życie. To ile miłości i pozytywnych emocji mają w sobie osoby z Zespołem Downa jest niesamowite. Jednak mój brat urodził się 34 lata temu, świat i ludzie byli inni, mniej tolerancyjni dla odmienności. Często musiałam stawać w obronie brata i często byłam zaskakiwana negatywnie ich podejściem do niego. Cieszę się, że teraz jest inaczej i cieszę się, że są tacy ludzie jak wy, którzy pokazują, że zespół Downa to nic złego, że to normalne dzieci. Jesteście wspaniali i tyle po prostu ❤️ buziaki dla wszystkich cudakow 😘

Piękny tekst. Wasze życie to mega dobry temat na książkę. Dziękuję że napisałaś ten rozdział. Pozdrawiam Was cieplutko ♥️

Rycze jak zwykle po przeczytaniu każdej części Twojego bloga. Sama mam troje dzieci, które kocham nad zycie. I wiem, co to znaczy być w szpitalu i nie zauważyć oznak choroby u dziecka. Ogromnie Was podziwiam, kibicuje a Wasze maleństwa kocham wirtualnie. No dobra, przyznam się tez, Dolorite kocham szalenie😍😍😍❤️❤️❤️❤️

Cudem jest cała Waszą rodzina, Ty z mężem jesteście niesamowici, nie ma takich ludzi. Dzięki Wam świst jest piękniejszy, dajecie nadzieję, miłość, tolerancję, szacunek. Wasze dzieci są cudem i uwielbiam Was od pierwszego dnia jak zaczęłam Was obserwować na IS. Nie mogę się doczekać kolejnej słodkiej buźki w Waszej rodzinie i na is ❤️❤️❤️❤️ kocham podziwiam szanuje

No i się poryczalam ! Jesteś wielka.Nie raz sobie myślę jak Ty dajesz radę ja mam dwójkę zdrowych w tym jedno już 10 lat drugie zaraz 3 a nie raz mam ochotę wyć ….jesteś że stali czy z czegoś sama nie wiem! Podziwiam!!!!!!!!

Jesteście przykladem rodziny idealnej..takiej w ktorej nie wszystko jest tak jak sobie wymarzymy..ale bierzecie sie z tym życiem za bary. Podziwiam i niesamowicie Was cenie za kazdy usmiech i radość jaka widze co rano wchodzac na Wasz profil. Nie mam sama jeszcze dzieci i strasznie obawiam sie tego jak to bedzie gdy sie ono pojawi, jaka matka bede, jak sobie ze wszystkim poradze i czy bede mogla dac i przekazać swemu dziecku faktycznie to wszystko co najpiekniejsze i najwazniejsze….
Jestescie cudowni, trzymak kciuki za szczesliwe rozwiazanie i kolejnego “cudaka” do tej pieknej gromadki Maluchów.
Gorąco sciskam
MM

Wzruszyłam się bardzo ❤️
Napisz,jeśli chcesz i możesz, jak teraz zachowują się te osoby względem Dorki? Nadal traktują ja w ten sposób?

Jestem zakochana w Dorce od momentu gdy pierwszy raz weszłam na Waszego Instagrama. Jesteście piękna rodziną i uwielbiam patrzeć na Wasze wszystkie dzieci,choć ze względu na to że moja najmłodsza córka urodziła się w tym samym miesiącu co Dorotka ( dokładnie 15 lutego) i też jest mała wojowniczką bo urodziła się troszke za wczesnie, czuje sentyment do Dorki.Pozdrawiam Was

super, że podzieliłaś się z nami takim wyznaniem 🙂 cieszę się , że trafiłam na Twoj blog i konto na instagramie:) jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i dumna z Ciebie, że jesteś tak dobry i ciepłym człowiekiem 🙂 pozdrawiam gorąco 🙂 buziaki dla dzieciaczków od ciotki Marlenki , mamy Miloszka i Marcelki :*

Uwielbiam was ! Jestes kobieta najwspanialasza na swiecie 😘 wasza cala historia to wielki cud jakim jestes Ty sama I Wojtek. Zycze wam z calego serca najbardziej cudownych dni jakie mozecie sobie wymarzyc Dla was 😘

Popłakałam się…. Jesteś cudowną mamą 😊 jesteście cudownymi rodzicami 💜a dzieciaki macie wspaniałe 💜💜💜 uwielbiam was….

Długie pobyty w szpitalach i towarzyszący im strach o zdrowie i życie dziecka to jest najcięższy czas moim zdaniem dla rodzica. Niepełnosprawność dziecka jest wyzwaniem. Ja sądziłam, że u mojego synka z ZD serce się szybko zoperuje, bo wady jak AVSD u dzieci z ZD są operowane często z powodzeniem. Natomiast teraz wiem, że to właśnie serce jest u nas wyzwaniem, a nie Zespół Downa. Synka czeka druga operacja serca, a ma zaledwie 10 miesięcy. Mnóstwo rodziców mieszka po kilka miesięcy w szpitalach. Stres i niepewność są straszne. Należy jednak doceniać wszystko co jest pozytywne w naszym życiu. Ja najbardziej doceniam ludzi i ich wsparcie. Ludzie są na ogół wspaniali. Pozdrawiamy ze Stasiem i życzymy dużo zdrówka.

Uwielbiam Was i podziwiam. Dziecko to wielkie szczęście. Jak patrzę na te Wasze ” cudaki” uśmiech sam ciśnie się na usta, są cudowne 😉

Jestes niesamowita, przepraszam razem z Wojtkiem tworzycie niesamowici😍. To jak zajmujecie sie cudakami jest wspaniałe. Ludzie powinni czerpać z Was wzór do naśladowania w ciężkich chwilach no u was zawsze jest uśmiech na twarzy 🙂 ciesze sie ze Was znalazlam i mogę patrzeć na Wasze szczescie 😉

Hej Moniko trafiłam na Was przypadkiem ale od tego dnia zaglądam codziennie . Jestem zachwycona Twoimi dziećmi są wspaniałe a Ciebie podziwiam. Pan Bóg realizuje przepiękny plan tworząc Wasza rodzinę. Wspieram modlitwą i serdecznie pozdrawiam

Ty tez jesteś cudem.. razem z Wojtkiem.. ogromy szacunek dla Was.. serio
Kocham czytać co piszesz.. i wiesz co? Chętnie kupię książkę jeśli takową napiszesz 🙂
Uwielbiam całą rodzinkę Cudaków, pozdrawiam ❤️❤️❤️

Monia nie gniewaj się ale ja Kocham Twoje dzieciaki !!!!!!!😘😘😘😘😘😘😘🤩😘😘😘❤❤

Przeczytałam migiem i ryczę jak bóbr. Kocham Was tak zwyczajnie.
Mam wrażenie że się codzień spotykamy na kawie a nasze dzieci wtedy broją 😉 buziaki

Wszyscy lubią 😍 Zaczynam swój dzień od Instagrama, bo wstajemy o podobnych porach 😉 uwielbiam Heniutka za każdy buziak który przesyła wirtualnie, Doloritkę za cudowne dziewczęce kucyki i Bogusia za wszystko inne 😁. Jesteście cudowną rodziną, bo miłości u Was nie brakuje a o to w tym życiu chodzi.

Tak to prawda dzieci to cud ! Cudem też jesteście Wy , którzy po prostu macie w sobie miłość która darzycie swoje dzieci i bliskich. Dlatego tak dużo osób do Was przybywa bo w dzisiejszym świecie smartfonów i mediów łatwo zatracić najcenniejsze wartości które posiadacie.
Zawsze z sercem z Wami !

Cudownie jak zwykle 🙂 dziękuję za ten wspaniały wzruszający pełen głębokich emocji wpis ♥️♥️♥️

Cudowna osoba! Cudowna rodzina! Moje dziecko też jest cudem. Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. Dużo zdrowia dla dzieci, ale również dla Was-rodziców!!

Uważam że jesteś cudowna osoba i przede wszystkim cudowna mamą. Pozdrawiam i życzę dużo siły i zdrowia xxx

Nie mogłam oderwać się od czytania … Sama przeżyłam chwile grozy, jak z jedna z moich (wtedy zaledwie miesięcznych) blizniaczek wylądowałam w szpitalu. Na szczęście tylko na trzy dni ale to był jakiś koszmar… Płakałam każdej nocy, przy wideo rozmowach, przy odciąganiu pokarmu, żeby córcia, która została w domu miała co jeść … Na sama myśl łzy cisną mi się do oczu! Doskonale rozumiem, co wtedy czułaś. Dzieci, to dar od Boga; najpiękniejszy, który uczy cierpliwości, spokoju i opanowania. Dużo zdrowia dla Waszej cudakowej rodziny!

Tak bardzo podziwiam. I gratuluję. I uwielbiam Was oglądać. A dzieci są do zjedzenia! Uwielbiam 😘😍

Jestem matka 2 maluchów, ale nie miałam pojęcia, ze to mogło być zapalenie płuc :/ masakra dobrze, ze wszystko szczęśliwie się skończyło, Dorcia jest taka cudowna, uwielbiam na nią patrzeć! Chłopaki również są cudne! Szczęściara z Ciebie :*

No i znowu ryczę. Pięknie to wszystko opisałaś. Podziwiam za, wytwalosc za to ogromne serce i pokorę z jaką przyjęłaś chorobę Henia. Większość z nas ma swój wyidealizowany świat i chore dziecko do niego nie pasuje. Kocham Was miłością bezwarunkową i jeśli będę kiedyś miała jakieś życzenie to takie by Was poznać i przytulić

Czytając o tej Waszej Wielkiej Sobocie poczułam strach na plecach. Na instagramie wszystko wygląda tak pięknie, żyjemy swoim życiem nie zauważamy szczegółów, nie doceniamy chwil. Dorotka to mały cud, uśmiechem rozpromieniła nie jeden mój dzień. To co razem z Wojtkiem robicie jest cudowne, boskie i prawdziwe. Niech Wam Bozia w dzieciach wynagrodzi! Dużo zdrowia dla całej Waszej Wielkiej Szóstki. Kocham, podziwiam, pozdrawiam ❤️

Macie w sobie tyle empatii i chęci niesienia dobra , że każdy powinien o Was usłyszeć .
Dla mnie pierwsze spotkanie z Wami (na Instagramie) było bardzo pozytywnym szokiem , do tego stopnia że jestem bardzo zauroczona Waszymi cudakami 😍

Ps. A Dorcia była Wam pisana 😉

Przecudownie się Was poznaje 🥰
Dziękuje i pozdrawiam👋🏻

Tak dzieci to cud. Ja przeżyłam to samo z moim tygodniowym synkiem mieliśmy jechać na kontrol wsadziłam go do fotelika a on zaczol płakać jak podeszłam go wyciągnąć nagle nastała cisza on przestał oddychac robił się powoli siny moja mama zaczęła go oklepywać ja w tej całej panice nie wiedziałam co robic. Zadzwoniliśmy po pogotowie gdy przyjechało synek zaczol powoli wracać. Zabrali nas do szpitala okazało się że zapalenie płuc byliśmy a oddziale on pod kablami ja nic nie spałam wypisali nas bo stwierdzili ze juz ok a po paru dniach znowu to samo tym razem nie pozwoliłam aby spiwrotem zabrali bas do tego szpitala tylko gdzie indziej. I spędziliśmy tam ponad 2 tygodnie. Synek wrócił w końcu do zdrowia choć ja ciągle przy nim czuwałam nie mogłam długo spać normalnie nawet jak miał monitor podłączony. Na szczęście to juz za nami i oby nigdy nikomu nic takiego się nie przydarzyło. Jesteś cudowni ja mam 2 synków i marzę o 3 dzidziusiu.

Jesteście cudowni 😍 Macie naprawdę przeslodkie dzieciaki i strasznie fajnie ogląda się Twoje story bo tyle tam radości i normalnego życia 💖

Co tu dużo pisać…. Miłość od pierwszego momentu dla waszej rodziny… A szczególnie Dorotka ❤️latam z moim telefonem po domu i pokazuje moim prawie że dorosłym dzieciom i jak patrzymy na nią to nasze serduszka się otwierają…. I jak już ktoś inny napisał dzieci wybierają rodziców…. Jesteście mega ❤️

Cieszę się że opisalaś Waszą historię. Myślę że wielu młodym mamom pomoże. Wprowadzanie rodziców w poczucie winy przez lekarzy czy pielęgniarki jest straszne. To nie powinno się wydarzyć. Jesteście wspaniałą rodziną. Dorotka skradła moje serce. Jest taka piękna i cudowna ♥️.

Kocham Was. Jesteście mega inspiracją że można adoptować mając swoje biologiczne dzieci. Że miłość istnieje. Że ZD to nie koniec świata, a mając takich rodziców jak Wy można normalnie i szczęśliwie żyć. Będę z Wami zawsze. Może kiedyś nie tylko wirtualnie się spotkamy 😁

Za każdym razem gdy czytam Pani teksty, to po prostu płaczę. Nie umiem powstrzymać łez, to wszytsko jest po prostu wzruszające a zarazem piękne 🥰
Odkąd na Was wtrafilam, codziennie czekam na relacje na Instagramie. Czekam, oglądam bo to daje mi kopa na cały dzień, że mimo że jest czasem ciężko to warto żyć dla Tych chwil. Sama mam dwójkę dzieci i nie wyobrażam sobie życia bez nich. Dużo zdrówka dla Was 💋 jesteście fantastyczni!❤️ Miłość ponad wszytsko!

Trafiłam na Twojego bloga, szukając rodzin ktore mają dzieci z ZD. Jestem w pierwszej ciąży, kiedy lekarz powiedzial, że zleca mi badania prenatalne byłam przerażona i nie wiedziałam co robić. Zdecydowaliśmy się kolejne USG i pappa, okazało się że mamy duże prawdopodobieństwo wystąpienia ZD – wtedy trafiłam na Twój profil na Instagramie. W przeciągu jednej chwili zobaczyłam, że mimo wszystko to nie jest koniec świata, że można tworzyć wspaniała rodzinę, takie wady się po prostu zdarzaja. Dzięki Tobie zrozumiałam, że nie ważne co się dalej wydarzy po porodzie, a i tak sobie poradzimy. Dajecie duzo pozytywnej energii. Pozdrawiam 🙂

Jesteście cudowna rodzina😍 uwielbiam Was 😘Jesteś najlepsza mamą jaką Dorka mogła mieć. I jesteś dla mnie wzorem mamy, ja się dopiero uczę być mama 🤱 serduszkiem z Wami 💓

Monika dziękuję Ci za ten tekst i podzielenie się swoimi przeżyciami. Nasza bratanica również z zespołem i w tym samym “wieku” co Dorcia trafiła na Polną z zapaleniem płuc, ze wstydem przyznam, że choć minęło już kilka lat to zachodzimy w głowę jak Jej Rodzice mogli niczego nie zauważyć, była Wigilia… malutka spędziła kilkanaście dni w szpitalu, zaintubowana, rokowania były bardzo słabe… teraz wiem, że Oni-Rodzice nic złego nie zrobili, nie zaniedbali… pokaże ten tekst na blogu Teściowej nich też się dowie, że to nie była wina wyrodnych rodziców

Kocham takich ludzi jak Wy👍 czytając i obserwując Was na IG sprawiacie, że t dzień jest zawsze lepszy nawet kiedy załatwiam się takimi przyziemnymi sprawami myślę sobie ” Kobieto patrz na Monikę i zasuwaj dalej “. Jestem od Was uzależniona😂

Niezmiennie mnie zaskakujesz , jestem pełna podziwu dla Ciebie i twojego spojrzenia na Świat 💪💪💪💪💪💪

Pobyt w szpitalu nie należy do najlepszych wspomnień. My byliśmy z rocznym sykiem 3 dni i codziennie modlę się żeby tam nigdy nie wracać.

Ja chce napisać tylko, ze Doloritka jest do Was podobna hahaha podobno jest takie zjawisko, ze przyjaciele, partnerzy, bliskie osoby upodabniają się do siebie.

Piękny tekst!

Doskonale rozumiem wiele aspektów, niestety. Bardzo się bałam tego bezobjawowego zapalenia płuc. Nasz najmłodszy miał w trzecim miesiącu życia, poprzedzone chorobą starszego brata więc nie takie niespodziewane. Miesiąc temu spędziliśmy tydzień w szpitalu. Też bałam się odejść od łóżeczka. Jadłam to co dowodził mąż, co 2-3 dni ciepły posiłek. Bałam się zostawić synka, zwłaszcza że krztusil się 2 razy, dokładnie wtedy, kiedy byłam w toalecie przylegającej do sali, więc nie wyobrażałam sobie pójść na obiad do innego budynku. W tym czasie para z sąsiedniej sali wychodziła na fajkę, zostawiając 2mies dziecko…
A co do lekarek to też trafiłam na taką po pierwszym porodzie. Przyszła na salę, wypytywala po kolei mamy jak maluszki, ile kup i jakie itp. A do mnie podeszła i mowi: Pani to pierwszy raz to mi Pani nic nie powie i wyszła. Poczułam się strasznie. W pierwszej dobie życia dziecka jak totalnie niekompetentna matka. A wszystko wiedziałam co i jak.

Jesteś wspaniała osoba, taką wartościową, taką z której wiele osób powinno brać przykład. Pokazujesz ludziom, że trzeba kochać a nie nienawidzić, nie ważne czy ktoś jest chory czy zdrowy to też człowiek i należy mu się tyle samo czułości i miłości. Ty robisz to w taki sposób, że serce się rozpływa. Sama mam synka i codziennie was oglądam z pełnia podziwu i nadzieja dla ludzi. 🥰

Podziwiam was i wspieram całym sercem ❤️ Jesteś cudowna kobieto! Miłość przeogromną aż czuć na setki kilometrów 😊 Brawo dla ciebie za wysiłek i miłość, twojego męża dla za odwagę oraz całą gromadkę przewspaniałych uroczych dzieci ❤️❤️❤️

Ludzie, jak ty sprawiają, ze czuje się, jak truteń. Wszystkiego najlepszego dla Was wszystkich, Agnieszka

Zajrzałam przypadkiem… Przeczytałam i zaczęłam kopać dalej, szukać kolejnych wpisów. Przeczytałam wszystko i jestem poruszona. Skąd Ty kobieto masz w sobie tyle siły i tyle miłości? W życiu chyba nie poznałam osoby, która tyle miłości by w sobie miała. Ja sama mam 2 dzieci i chociaż kocham je i dla mnie są najwspanialsze i najcudowniejsze to wiem, że tego powołania i tej energi do kochania, którą posiadasz nie mam i nigdy mieć nie będę. I jestem wściekła i zżera mnie zazdrość, że ja taka nie jestem. Chciałabym być ale nie jestem, nie mam w sobie ani takiej odwagi ani siły ani chyba tyle miłości poprostu. I jest to mega przykre uczucie uświadomic to sobie:( Jesteś cudowną kobietą, masz wspaniałego męża a Wasze dzieciaki są największymi szczęściarzami pod słońcem. Wszystkiego dobrego.

Czytam to i znowu płacze. Nie wyobrażam sobie tego podziału.. byc z dzieckiem w szpitalu i zostawić drugie w domu. Serce pęka na dwa sposoby.. moja najgorsza obawa koedy mysle o drugim dziecku :(( jesteś inspiracją!! Uwielbiam was!

Witaj, muszę napisać że aż się popłakałam czytając Twój wpis. Szczerze, nie wiem sama czemu tak zareagowałam. Podziwiam Cię bo wiem ze ja nie miałabym tyle siły zajmować się dzieckiem z ZD. Mam synka, który teraz ma 15 miesięcy i jestem wdzięczna że urodził się zdrowy.

Pozdrawiam i życzę Wam siły.

Kiedy patrzę na pani piękną córeczkę, to przypomina mi się piosenka którą moja siostra śpiewała swoim maluchom: „ Ta Dorotka ta malusia…”
Trzymam za Was kciuki i życzę dużo zdrowia i szczęścia!

Podziwiam za tą odwagę i siłę która Pani ma. Cudowny blog i cudowne dzieci. Codziennie oglądam story na instagramie i jak te maluchy się cieszą to ja też się cieszę do telefonu 🙂 pozdrawiam serdecznie

Powinnam juz dawno spac bo coreczka, która jutro konczy 3m na pewno obudzi się w nocy a rano druga 8 latke bede szykować do szkoły z oczami na zapalkach ale nie mogę bo trafiłam na Ciebie na Instagramie. Też jestem Monika, mam 41 lat. Czuje sie przy Tobie taka malutka, ze aż mi wstyd. Masz tak piękne dusze A Twoje dzieci tak ogromne szczescie. Wszystkiego dobrego!

Kolejny raz czytam Wasza historie i płacze jak bob. Zawsze marzyłam o tym jak będę miała swoją rodzine, żeby zaadoptować dziecko. Mam ogromne pragnienie pomoc chociaż jednej osobie, dać miłość, ciepło. Cieszę się, że przypadkiem odkryłam Państwa bloga. Pozdrawiam gorąco cała Rodzinkę i całuje Dzieciaki! Cała Trójka jest śliczna, mądra i w sam raz do schrupania Słodziaki❤️😂

Dziś dowiedziałam się z Insta, ze jesteśmy w tym samym wieku. Ty wychowujesz wspaniałe dzieci, ja o takich staram się pisać. Ty miałaś odwagę pokochać niekochane. Ja wciąż biję się z myślami, czy dałabym radę pomimo wielkich chęci. Niesamowite, że w jeden dzień stałaś mi się tak bardzo bliska. Może to nie przypadek, że tu trafiłam…może Bóg ( też w moim przypadku) na jakiś plan… Dzięki Ci, że znajdujesz czas na pisanie 💕

Mam syna który ma 13 kocham go nad życie,ale wasze dzieciaki kocham autentycznie miłościa prawdziwa. Heniu skąd moje serce,jest cudowny,wspaniały i nie da się to nie kochać. Podziwiam i trzymam za Was kciuki. Życzę wszystkiego najlepszego. Ps codziennie rano odpalam instagrama i to Wy “robicie” mój dzień cudowny ❤❤❤❤

Szkoda, że zablokowałaś profil na IG jako prywatny, codziennie Was obserwowałam, a teraz straciłam ta możliwość. I pewnie dlatego, że mam prawie pusty profil to zaproszenie moje odrzucisz m, szkoda naprawde

Obserwuję was na Instagramie, trafiłam tam tak naprawdę przez przypadek i mimo mojego młodego wieku (bo na tą chwilę jeszcze 18 lat) jestem pełna podziwu dla was, przede wszystkim dla ciebie Monika. Pokazujecie że najważniejsza jest miłość, wsparcie, poprostu bycie razem, że dzieci z zespołem Downa mimo tego że różnią się od zdrowych dzieci to są piękne,że posiadanie właśnie dzieci z ZD jest w życiu czymś pięknym. Dzieciaki cudaki mega zdobyły moje serce, szczególnie Dorka chociaż przyznam że na początku nie patrzyłam na nią z jakimś pozytywnym nastawieniem. Dzięki wam zmieniłam to nastawienie, zrozumiałam że dziecko z ZD nie jest niczemu winne, bo to nie ono decyduje o swoim losie, teraz patrzę na takie dzieci jak na każde inne, bo każde zasługuje na to żeby być kochane. Mam nadzieję że jeszcze wiele się od was nauczę, jestem pełna podziwu i trzymam za was mocno kciuki. Jesteście najlepszą rodzinką cudaków jaką znam!❤️ Trzymajcie się ciepło, pozdrawiam.🤗

My matki przetrwamy wszystko są w życiu gorsze i lepsze dni ale zawsze jest na dzieja ze jutro będzie lepiej jestem tego zdania też nie stety borykam się z problemami zdrowotnymi u moich dzieci bo najstarsza córka ma niedosluch problemy ortopedyczne, młodsza guza, a teraz najmłodsza okazało się że też nie słyszy na jedno ucho ale jak ja to mówię bóg wybiera sobie osoby które dają radę udźwignąć ten ciężar a my dla swoich dzieci zrobimg wszystko. Uwielbiam czytać twojego bloga i chciałabym spotkać ciebie i twoje dzieciaczki moje córki chętnie by się zajęły bo one bardzo lubią pomac innym. Pewnego dnia moja młodsza córka przyszła i opowiedziała mi historie chorej dziewczynki na serce i zapytała jak byśmy mogli jej pomóc. I przed chorobą mojej młodszej córki udało nam się zorganizować koncert charytatywny w centrum handlowym bo dobro powraca i to z podwójna siłą. Więc jeśli kiedyś będziecie na Śląsku to zapraszamy do nas Całuję goraca😘

Trafiłam na Ciebie kochana.przez przypadek jak czytam to co opisujesz to łzy leją mi się po policzkach jestem mamą zerowych dzieci Olusia lat 3 i Marcelinki 9 miesięcy często narzekam marudzę że jest mi ciężko ale to co przeczytałam to teraz mi wstyd że ja mam zdrowe dzieci a ty chore i tak się poswiecass tak kochasz jesteś wspaniała podziwiam Cię bardzo jesteś dla mnie wzorem do naśladowania dziękuję Ci 💕

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


CAPTCHA Image
Reload Image