Archiwum kategorii: Adopcja

Wpis o adopcji miał pojawić się już jakiś czas temu. Dla tych, którzy rozważają tę drogę na posiadanie potomstwa i dla tych których to po prostu ciekawi i dla mnie. Chcę podzielić się z Wami tym jak ja to widzę… Jeśli nas obserwujesz na Instagramie to mniej więcej moje podejście do tego tematu znasz. Od kiedy pamiętam chciałam adoptować dziecko. Nie powiem wam natomiast dlaczego tak mam, skąd się to u mnie wzięło. Wiem natomiast jedno. Nie umiem przejść obojętnie obok cierpienia dziecka. Nie ważne czy to cierpienie emocjonalne czy fizyczne. Czy dziecko zdaje sobie z niego sprawę, bo przecież nie…

Dowiedz się więcej

Podróż minęła mi jak w filmach. Wiecie, głośno grające radio i ja – śpiewająca i tańcząca. Umówiłam się wcześniej z panią Dorotą z Ośrodka Adopcyjnego, że ją odbiorę i pojedziemy razem do szpitala. Przy niej zachowywałam się już statecznie bo miałam jednak takie poczucie, że chociaż ja wiem, że to moja córeczka to inni nie i że mogą nie być przekonani do tego, że będę dobrą matką. Więc starałam się zachować powagę. Nie wypytywać o nic. Nie narzucać się. Dojechaliśmy do szpitala. Weszłyśmy na oddział noworodkowy i czekałyśmy na panią doktor, która opiekowała się Dorotką. Okazało się, że kiedyś już się…

Dowiedz się więcej

Nadzieja matką głupich, ale lepiej mieć matkę niż być sierotą. Nawet nie wiecie jak często używałam tego sformułowania. Teraz, jak to napisałam brzmi to dla mnie już zupełnie inaczej. Sierota. Jak jedno słowo może nabrać zupełnie innego wydźwięku. W każdym razie ja tę nadzieję bardzo miałam. Ale też bardzo walczyłam ze sobą żeby nie przyzwyczajać się do myśli, że to dzieciątko będzie z nami. Przecież matka biologiczna mogła jeszcze zmienić w każdej chwili zdanie. W trakcje ciąży jak i po porodzie, bo wtedy na wszystko patrzy się inaczej. Ja natomiast trochę egoistycznie, ale miałam nadzieję, że ona jednak zdania nie zmieni.…

Dowiedz się więcej

Byłam przeszczęśliwa. W dzień kiedy miała odwiedzić mnie ciocia z Ameryki czerwonym Cadillackiem, czy inaczej w dzień krwawych boleści postanowiłam po powrocie z Heniem z rehabilitacji zrobić test ciążowy. Nie jak w filmach, mając od razu oczekiwania tylko po prostu robiłam co jakiś czas i pomyślałam sobie, że po co czekać na okres– robię. Dwie kreseczki jak nic. Od razu wysłałam zdjęcie Wojtkowi sms-em i potem wszystkim, którzy wiedzieli, że bardzo chcemy kolejne dziecko. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w najbliższym otoczeniu były też osoby, które z tej ciąży wcale się nie cieszyły i dosadnie dały nam, a bardziej mi do…

Dowiedz się więcej

4/4