„Sierota, która i tak będzie patologiczna”
Wpis o adopcji miał pojawić się już jakiś czas temu. Dla tych, którzy rozważają tę drogę na posiadanie potomstwa i dla tych których to po prostu ciekawi i dla mnie. Chcę podzielić się z Wami tym jak ja to widzę… Jeśli nas obserwujesz na Instagramie to mniej więcej moje podejście do tego tematu znasz. Od kiedy pamiętam chciałam adoptować dziecko. Nie powiem wam natomiast dlaczego tak mam, skąd się to u mnie wzięło. Wiem natomiast jedno. Nie umiem przejść obojętnie obok cierpienia dziecka. Nie ważne czy to cierpienie emocjonalne czy fizyczne. Czy dziecko zdaje sobie z niego sprawę, bo przecież nie…
“W życiu bym nie powiedziała…”
Kiedyś już w jakimś poście na Instagramie pisałam, że jednym z najczęściej mówionych przeze mnie i nie tylko w sumie przeze mnie, ale także przez rodzinę i przyjaciół są teksty typu „w życiu bym nie powiedziała, że Ty będziesz miała tyle dzieci tak szybko”, „w życiu bym nie powiedziała, że Ty będziesz się tak w roli matki spełniać”, „w życiu bym nie powiedziała, że Ty będziesz prowadziła profil na Instagramie”, „w życiu bym nie powiedziała, że Ty będziesz kiedykolwiek coś gotowała” 😂 No i dzisiaj będzie właśnie o gotowaniu i o tym co się we mnie zmieniło i jak to się…
Jestem matką wielodzietną i dobrze mi z tym.
Dzisiaj będzie wpis sponsorowany, tj. fragment wpisu jest sponsorowany, ale bardzo dobrze się składa, bo do napisania tego tekstu zbieram się już od dłuższego czasu. Napiszę Wam o dużej rodzinie. Poruszyłam ostatnio ten temat na Instagramie i wiem, że większość mam, tych właśnie posiadających lub chcących posiadać dużą rodzinę ze mną się zgadza. Zacznijmy ode mnie. Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej, mam dwóch braci i dwie siostry. Od wypadku mojego ojca tj. kiedy miałam 4 latka, żyliśmy skromnie, jak teraz o tym myślę to nawet bardzo skromnie, ale moja mama, zawsze dbała o to, żebyśmy dobrze wyglądali, żebyśmy o siebie dbali,…
Czuje, że muszę się z Wami tym podzielić
Od kilku dni czuję, że muszę się z Wami tym podzielić, że może ktoś przechodził to samo, że jeśli ta osoba to przeczyta nie będzie czuła się samotna, zagubiona, dziwna… Ja wtedy bardzo chciałabym coś takiego przeczytać…Zacząć muszę od początku. Czyli dokładnie od samego początku, czyli od początku roku czyli od 1 stycznia 2020 r. Wtedy to się zaczęło. Zaczął się najtrudniejszy okres w naszym życiu. Pamiętam jak pod koniec roku rozmawialiśmy z Wojtkiem o tym ile się wydarzyło u nas. Zawsze robimy sobie taką retrospekcję na koniec roku i w dzień naszej rocznicy ślubu. Bardzo to lubię. Dużo wtedy rozmawiamy,…
#7 – Kto nie lubi cudów?
Tak bardzo nie wiedziałam co napisać… Potrzebowałam kilku miesięcy i kolejnej ciąży, żeby pisać dalej. Nie wiem dlaczego, nie rozumiem, nie umiem wyjaśnić. Przecież ja opisuje jedynie to co nam się przytrafiło, a teraz miał być rozdział o tym jak to było kiedy Dorcia w końcu była z nami w domu. Sama radość, szczęście, ten wyczekiwany moment, ale dla mnie przepaść bo niby co ja mam napisać ? W życiu jest tak i ja się do tego już przyzwyczaiłam, choć sprawiało mi to kiedyś chyba największą trudność, że wszystko ma swój czas. Jeśli nie teraz to znaczy, że Bóg (dla mnie)…
Po co Pani takie dziecko?
Najczęściej jest tak, że swoje dzieci się faworyzuje. O swoich mówi się lepiej. Swoje potrafią więcej, bardziej, itd. Wiecie jak to jest jak się matki spotkają. Chociaż jest milion innych tematów mówi się o dzieciach… Jakie kupy, ile kup, co je, czego nie, co mówi i jak mówi, co w żłobku, przedszkolu, szkole itd. I wiadomym jest, że swoje są najpiękniejsze i najmądrzejsze. Dlatego ja za każdym razem jak dostaje wiadomości o tym jak piękna jest Dorotka, albo jaki śliczny jest Heniu i jak się super rozwijają mam łzy w oczach. Bo piszecie o moich dzieciach, dzieciach, które są usuwane ze…
#6 – Ona jest tak bardzo nasza
Podróż minęła mi jak w filmach. Wiecie, głośno grające radio i ja – śpiewająca i tańcząca. Umówiłam się wcześniej z panią Dorotą z Ośrodka Adopcyjnego, że ją odbiorę i pojedziemy razem do szpitala. Przy niej zachowywałam się już statecznie bo miałam jednak takie poczucie, że chociaż ja wiem, że to moja córeczka to inni nie i że mogą nie być przekonani do tego, że będę dobrą matką. Więc starałam się zachować powagę. Nie wypytywać o nic. Nie narzucać się. Dojechaliśmy do szpitala. Weszłyśmy na oddział noworodkowy i czekałyśmy na panią doktor, która opiekowała się Dorotką. Okazało się, że kiedyś już się…
#5 – Jechałam spotkać się z moją córeczką
Nadzieja matką głupich, ale lepiej mieć matkę niż być sierotą. Nawet nie wiecie jak często używałam tego sformułowania. Teraz, jak to napisałam brzmi to dla mnie już zupełnie inaczej. Sierota. Jak jedno słowo może nabrać zupełnie innego wydźwięku. W każdym razie ja tę nadzieję bardzo miałam. Ale też bardzo walczyłam ze sobą żeby nie przyzwyczajać się do myśli, że to dzieciątko będzie z nami. Przecież matka biologiczna mogła jeszcze zmienić w każdej chwili zdanie. W trakcje ciąży jak i po porodzie, bo wtedy na wszystko patrzy się inaczej. Ja natomiast trochę egoistycznie, ale miałam nadzieję, że ona jednak zdania nie zmieni.…
# 4 – Byłam przekonana, że nas wyniosą w kaftanach bezpieczeństwa.
Byłam przeszczęśliwa. W dzień kiedy miała odwiedzić mnie ciocia z Ameryki czerwonym Cadillackiem, czy inaczej w dzień krwawych boleści postanowiłam po powrocie z Heniem z rehabilitacji zrobić test ciążowy. Nie jak w filmach, mając od razu oczekiwania tylko po prostu robiłam co jakiś czas i pomyślałam sobie, że po co czekać na okres– robię. Dwie kreseczki jak nic. Od razu wysłałam zdjęcie Wojtkowi sms-em i potem wszystkim, którzy wiedzieli, że bardzo chcemy kolejne dziecko. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w najbliższym otoczeniu były też osoby, które z tej ciąży wcale się nie cieszyły i dosadnie dały nam, a bardziej mi do…
# 3 – W życiu nic nie dzieje się bez przyczyny, nie ma przypadków
Zaczęło się nasze życie jako najmniejszej i najważniejszej komórki społecznej – żona, mąż, dziecko. Czekaliśmy na wynik badania genetycznego raczej w spokoju, bo już się pogodziliśmy z tym, że Heniutek ma Zespół Downa (chociaż gdzieś tam przez to, że on nie do końca wyglądał jak Zespolaczek przez myśl mi przechodziło, że może jednak nie ma). Trwało to cztery tygodnie. Po tym czasie dostaliśmy telefon ze szpitala, że badanie nie wyszło i trzeba powtórzyć. Nie pozostało nam nic innego jak tylko spakować Heniutka do auta. Pojechać do poradni genetycznej i pobrać z tej cieniusieńkiej żyłki materiał genetyczny czyli krew i czekać kolejne…